Poczucie winy to temat, który wraca jak bumerang. [na blogger Maluna Chow oraz na Instagramie @zielonaanomalia znajdziesz dużo więcej w postach z wcześniejszych lat]. Przychodzi, wypływa i ..sieje spustoszenie.
Jak to? Czy przypadkiem gwarantem przyzwoitości nie jest?!
Podchodząc z uważnością, widzę, że Rozpoznanie wystarczy. Co to oznacza?
Zrozumienie, zorientowanie się, że dany czyn, myśl czy postawa nie były dobreM. Nie były tym, czego tak naprawdę chcielibyśmy – dla kogokolwiek, dla siebie, dla świata.
Możemy i zazwyczaj chcemy zadośćuczynić, i tu wchodzimy w Odpowiedzialność.
A poczucie winy? To rodzaj toksyny. Zatruwasz się myślami o tym, co już wydarzone, międlisz w kółko te same myśli o „złym sobie”. Nurzasz się nieraz aż po stany nienawiści, kierowane ku sobie.
Pytanie jest proste: czy – ponownie – wnosisz coś, co jest dobreM?
Oczywiście, że nie.
A w praktyce, np. czy pomaga to w jakiś sposób osobie wobec której zachowałeś się źle/skrzywdziłeś?
Nie.
Więc tak naprawdę tylko odgrywasz dodatkowy dramat na sobie. Ani to szlachetne, ani zdrowe.
Poczucie winy zatrzymuje Cię w Systemie Operacyjnym Ego, zajmuje tym, co nie przynosi Miłości owoców.
Czyni Cię w Twoich oczach słabym; stajesz się ofiarą własnych myśli i zachowań [chociaż tym nie jesteś!]. Nie ma w tym otwarcia na prawdziwą naprawę.
Rozpoznanie i Odpowiedzialność prowadzą zaś do eksploracji Zasobów: co mogę zrobić, jak chcę to zmienić? I wyrywają z bycia „w głowie” do działań dyktowanych Sercem. I w ten sposób mamy Naprawę, na którą niby wskazuje poczucie winy, lecz będąc w nim zanurzeni, nie znajdziemy Zasobów.
Dodaj komentarz