Zadusznie

Wpisuję dzisiejszego wieczora opis doświadczenia, właściwie reedytuję, nie zmieniając, opis doświadczenia z 2021. Odrzucający dla twardogłowych, narażający na wyśmianie w niektórych środowiskach lecz stanowi świadectwo tego wyjątkowego czasu – przechodzenia w Zaświaty..

To post o odchodzeniu i tym, jak towarzyszyłam mojej Babci Dziuni.Babcia Dziunia nie była typem słodkiej babuni. Napsuła krwi chyba każdego członka rodziny. Osobowość narcystyczna i do tego zodiakalny baran. Dla mnie była w pewnych latach osobą, która daje wytchnienie. Kupiła mi pierwszy „dorosły” płaszcz, zaprowadziła do znajomej dentystki, na renesans całego uzębienia 🙂 A despotyzm? Gdy zobaczyłam, jak my wszyscy odgrywamy te rolki, scenki, nie miałam żadnego problemu, by widzieć w niej taką samą Istotę – poza tymi „szaleństwami”. Dla Prawnuka była już głównie kochaniutka, z biegiem lat coraz łagodniejsza i wdzięczna. Parę lat temu miała wylew, po którym straciła na sprawności. Trudno jej było poruszać się, jeździć do miasta – czyli do centrum, do kawiarni. Towarzystwo kawiarniane zresztą po prostu obumierało. Rezydowała więc głównie w mieszkaniu i nudziła się. Niedawno jeszcze siedziała i w swoim specyficznym stylu rozporządzała rzeczywistością :). Któregoś dnia spadła z łóżka, może się raczej stoczyła z niewysokiego mebla, ale jednak.. Pogorszyło się, już nie siadała.Z tej nieciekawej scenerii pytała mnie ostatnio o to samo, co zazwyczaj: * Czy mam co jeść? (w rozwinięciu: „co ugotowałam?”) * Czy mam jakieś pieniądze? (w moim przypadku wystarczyło, bym miała chociaż „jakieś” – to już był level wyżej) * Czy mam z kim porozmawiać? Czy przychodzą koleżanki/ktokolwiek?Wcześniej też zazwyczaj pytała, czy nie nudzę się sama. Różniliśmy się…93 lata, wszyscy braliśmy pod uwagę, że może umrzeć w każdej chwili. Niby każdy może, ale w tym wieku i stanie, to już bardziej płynne, prawdopodobne.Bardzo życzliwa pani Doktor określiła pewnego dnia stan Babci jako zmierzanie ku śmierci. Wiedziałam, że Babcia się męczy. Nie było we mnie intencji, by przyspieszać ten proces, a jednak przez umysł przewijały się myśli, czy może nie pcham Babci w ramiona śmierci jakąś ponaglającą, panikującą myślą. To były szalone myśli, być może zasadne gdzieś/kiedyś/w jakichś okolicznościach, ale nie tutaj, nie teraz. Odgarnęłam je, jak stertę śmieci, odciągały jedynie moją uwagę od tego, co ważne..I tak minęło kilka dni. W niewiadomej, a przewidywanej jako koniec sytuacji. Gdy nie wiedziałam, co myśleć, co robić, po prostu przyznawałam się w duchu do tego. „Nie wiem” – chwila ciszy – spokój. Potem zawsze napływała podpowiedź.Byłam świadoma tego, co się dzieje, nie znaczy to, że nie pojawiały się emocje. Jednego dnia, budząc się wiedziałam, że mogę dostać informację o odejściu Babci albo znów ją odwiedzę albo może jeszcze inny scenariusz. Z jednej strony byłam gotowa na każdą opcję, ale szukając ulgi, szukałam wskazówek. Zajrzałam w czytnik książek (otwarte : Tosha Silver ’ It’s not your money ’) w telefonie, i otworzyło się na słowach: „Let it RIP”, i nawet nie będąc specem od angielskiego, wiadomo, że R.I.P pisane jest na nagrobkach. Trudno było nie zauważyć przekazu wyodrębnionego dużą czcionką. Było ciemno, zimno i pochmurno w tych dniach, a teraz świeciło piękne słońce.

….jakoś trudno mi wpisywać to, co już zdarzone..

Była opcja by Babcię oddać na SOR, ale nie moglibyśmy Jej odwiedzić. Wg naszych obserwacji/odczuć oraz wg słów Pani Doktor, Babcia była właśnie w trakcie „ostatniej drogi” więc.. już nie zobaczylibyśmy Jej. Czasem pojękiwała, być może na oddziale dostałaby jakieś uśmierzacze, ale przecież i w szpitalach ludzie pojękują. Wydawanie takich dźwięków nie jest prostym sygnalizowaniem bólu lecz także aktywnością przynoszącą ulgę. Może komuś przyda się to wiedzieć..Odchodzący zazwyczaj nie chce już jeść. Babcia tylko piła, kawę, mleko i wodę; potem kawę i wodę; następnie tylko wodę, a potem już nie potrzebowała nic..

Tego dnia, byłam u Babci wraz z Mamą, nie działo się nic zaskakującego, po prostu nieuchronnie toczyło się ku końcowi. Jeszcze trochę wody do picia z butelki ze smoczkiem, oddech gorszy, bo wydzieliny zaczęły spływać intensywniej nosem. Mikro poprawa pozycji.Miałam przyjść później, nad ranem. Wracałam do domu i poczułam w brzuchu niepokój. Chciało mi się bardzo pić, w domu miałam pyszne soki, do których już bardzo mnie ciągnęło. Zmęczone po całym dniu ciało.. Zatrzymywałam się jednak, by uchwycić informację – i za odczuciem w ciele skierowałam się ku drodze do Babci. Zmęczona, spragniona…..po chwili czułam narastające siły życiowe, a mój krok stawał się coraz raźniejszy – zawsze tak jest, gdy jesteś i robisz to, co czujesz, nawet gdy umysł stawia początkowo opór i zarzuca argumentami na nie. Znów krytyczna myśl, gdy wchodziłam do bloku – że tak o północy wchodzę, że podejrzane..Babcia bez zmian, zasmarkana, nos zatkany. Oczyszczam delikatnie.. co mogę jeszcze zrobić? Trzymam Jej dłoń, delikatnie głaszczę. Przepraszam za nas wszystkich, daliśmy z siebie tyle, ile umieliśmy. Cały czas trzymałam higienę myśli, by nie zakradła się niecierpliwość żadnego rodzaju, by nie przyspieszać procesu. Z drugiej strony nie chciałam zatrzymywać i widziałam, że się męczy. Otworzyłam Przestrzeń Spokoju, znów rozpoznając biało – żółte światło, pewna obecności Aniołów.Tak się składa, że gdy pojękiwała w określony sposób, dostrzegałam światło od korony (miejsca na czubku głowy) do góry i odczuwałam obecność Azraela. Łagodna, stanowcza, kojąca obecność. Zrozumiałam, że Babcia się bała, nie pociągała Jej ta podróż.. Było to też wskazówką, co można dla Niej zrobić. A to bardzo ważne, gdy niewiele jest do zdziałania. Można włączyć jakąś harmonizującą przestrzeń muzykę, pogłaskać dłonie.Cały czas miałam świadomość, że to ważne wydarzenie, że trzeba ceremoniału, nie tak.. nijak, w brzydkiej odsłonie szaro-burej śmierci. Wiedziałam, że są metody zamykania czakr Umierającego. Nie czułam jednak, bym miała to zrobić. Za to informacja o namaszczeniu dłoni i stóp oliwą trafiła do mnie, w końcu oliwa tak często występuje w Biblii. Wiedziałam też, że na poziomie komórkowym w naszych ciałach występuje (dosłownie) elektryka, pomyślałam, że być może to posmarowanie łagodzi przepięcia, które zachodzą w trakcie odchodzenia. Dodałam ulubionego olejku Babci, takiego o zapachu róży.. Namaszczałam te biedne stopy, miejscami zasinione, obrzmiałe..Ciało osoby odchodzącej bardzo szybko obleka się w odleżyny, w tempie ekspresowym. Do tego wszelkie zapachy fizjologiczne.. Nie będę się o tym rozpisywać. Były dosadne, faktyczne i nie do przeoczenia; a jednak.. po prostu: nie były w roli głównej.Przypomniało mi się to, co ważne: „Wszystkie grzechy zostały odpuszczone, wszystkie błędy zostały (lub są) naprawione”. Wypowiedziałam Słowa, które przyszły parę lat temu. Na końcu naprawdę liczy się tylko Miłość, nic nie jest więcej warte. Już w ciszy poprosiłam, że jeśli Babcia odchodzi, to jak najłagodniej i w dogodnym dla Niej momencie. I skończył się w ciele oddech…To był zaszczyt, kochana Babciu, odprowadzać Ciebie ❤️

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *