O terapeutycznej roli sztuki napisano już wiele. Na tyle dużo, że o tym się po prostu wie. Ale czy wiedzieć wystarczy pytanie no nie wykrzyknik trzeba.. użyć – skoro wiadomo że warto. Tylko, że często ludzie blokują się, nawet nie próbują, bo – jak mówią – „nie umiem rysować/ malować”.
To jest jednak nieważne. Naprawdę.
Każdy może wziąć do ręki pisak, ołówek i zacząć rysować cokolwiek na kartce. Bazgrolić. Robić esy – floresy. Cokolwiek.
To nie musi „dobrze wyglądać”.
chodzi o wyładowanie, ekspresję tego, co wewnątrz, co nieraz ukryte, podświadome. To właśnie akt wyrażenia się, pozwolenia sobie na to ma działanie terapeutyczne. Bywa, że cała praca wygląda całkiem ciekawie, ma walory artystyczne, chociaż nie to jest celem lecz wypuszczenie emocji.
Nie jest to praca na ocenę.
Załączam przykłady. Smutne Panie z odrobiną błękitu, kompozycja z oczami, wynurzającymi się ze stanu dezorientacji, i ta ostatnia Pani, bardziej „ogarnięta” 😉 , już znalazła kierunek (i coś tam w kieszeni), żółty kolor ją wspiera, dodaje pewności..
Taki opis powstał na koniec, wszystkie te rysunki tworzone były bezcelowo, bezmyślnie. Ręka z narzędziami przekazywała to, co tkwiło gdzieś w głowie. I wyszło – na papier. Nie trzeba trzymać wszystkiego w sobie. To trochę jak pisanie listów do samego siebie. Niby bez sensu, ale jednak coś daje 🙂 .
aha, plastyk wcale nie musi mieć łatwiej w tym względzie: może gonić go oczekiwanie, by ta praca była dobra, na poziomie itd.
W każdym bądź razie, śmiało bierz kartkę i działaj! Skończy się.. obrazem i najprawdopodobniej lepszym nastrojem, ulgą, a nawet zrozumieniem siebie bardziej.
A to cenne jest Zawsze! Polecam
Dodaj komentarz